I tak oto wspólnie, po latach milczenia związanego z pandemią, dobrnęliśmy do końca tej części sagi rodu Krzyżewskich, której redakcja mnie (Janowi R. Krzyżewskiemu) przypadła w udziale. Teraz liczę na aktywność innych kuzynów, dla których historia naszego nazwiska stanowi wartość znaczącą. W tym miejscu wypada gorąco podziękować wspierającym moje starania: dr Waldemarowi z Przasnysza, szczególnie za pomniki i tablice pamiątkowe, Piotrowi Jurkowi Krzyżewskiemu z Warszawy za catering wzbogacający zjazdy rodowe oraz za zawartość starej rodzinnej skrzyni, a także zawsze życzliwemu naszej sprawie, Konradowi z Lipnik za to, że możecie Państwo przeczytać o Krzyżewskich na tej stronie. Gdy wymieniam Konrada, trudno nie wspomnieć bliskiej memu sercu Jego matki, wspaniałej, nieodżałowanej artystki Ziemi Kurpiowskiej – Janiny z Lipnik, a także niezapomnianego miłośnika Ziemi hrubieszowskiej – Jerzego Leopolda Krzyżewskiego.
Jak Państwo widzicie trudno mi się rozstać, więc na zakończenie opowiem Wam o pewnym wydarzeniu, które przywróciło mi wiarę w zjawiska nadprzyrodzone. W swojej książce „Garnizon miasta stołecznego Warszawy” opisałem perypetie mego 0jca Witalisa, który w 1921r, jako oficer dyżurny garnizonu pełnił całodobową służbę w Pałacu Saskim, w salach zajmowanych przez Wojskową Komisję Weryfikacyjną. Tamtą noc, pełną niesamowitych, paranormalnych zjawisk Ojciec zapamiętał do końca swoich dni. Podobne wydarzenie miało miejsce w tym roku na Starych Powązkach. W lipcu odwiedziła kraj pasierbica Ewy Krzyżewskiej – Beata Kwiatkowska. Wraz z nią i moją żoną Hanną udaliśmy się na grób aktorki, jako że zbliżała się 20 rocznica Jej śmierci w Andaluzji. Gdy spojrzeliśmy na omszałą i zszarzałą tablicę z piaskowca, ręce nam opadły. Litery nieczytelne, a zdjęcie pęknięte; ogarnęła nas czarna rozpacz.
Mogiła Krzyżewskich, lipiec 2023 (z Beatą).
To samo miejsce, sierpień 2023 (z Hanią).
Do głębi poruszeni chwyciliśmy za telefony. Minęło kilka tygodni. Wraz z Hanią ponownie odwiedziłem mogiłę, by w rocznicę śmierci Juliusza Krzyżewskiego, który zginął w Powstaniu Warszawskim zapalić świeczkę. Nasze zdumienie nie miało granic. Ktoś odnowił tablicę, wymienił zdjęcie, poczernił litery, umył pomnik i przepasał płytę biało – czerwoną szarfą dokumentującą udział poety w walce oraz jego tragiczną śmierć. Gdy zdumieni ruszaliśmy do wyjścia, Ewa puściła do nas oczko i choć ciągle chmurna, ale wyraźnie zadowolona ze swego odnowionego wizerunku. Nie wiemy kto dokonał rewitalizacji mogiły, może towarzysze walki powstańczej? A może to sprawka sił nadprzyrodzonych buszujących między grobami? Nieważne, liczy się przecież końcowy efekt; ale na wszelki wypadek dobrym duchom należy się dobre słowo i serdeczne podziękowanie, co w imieniu wszystkich członków rodu Krzyżewskich czynię bez zbędnej zwłoki.
Jan R. Krzyżewski