KRZYŻEWSCY HERBU GRZYMAŁA
SZKIC DO DZIEJÓW RODU (Adam Pszczółkowski)
Wprowadzenie
Okolica szlachecka Krzyżewo znajduje się na północnym Mazowszu. Po raz pierwszy miejscowość ta została odnotowana w 1377 roku przy okazji erekcji parafii Płoniawy [kopie erekcji: AGAD, PZW, sygn. 8, k. 185 i AD Płock, wizytacje, sygn. 268, k. 195]. Parafia ta (w latach 1422-1828 z siedzibą w sąsiednim Podosiu) wchodziła w skład powstałego w początkach XV wieku powiatu przasnyskiego w ziemi ciechanowskiej w księstwie mazowieckim (inkorporowane do Polski w 1526 r.). Dodać przy tym trzeba, że południowy kraniec parafii płoniawsko- podoskiej (czyli okolica Krzyżewo właśnie), ciążył ku ówczesnemu powiatowi makowskiemu w ziemi różańskiej i formalnie został włączony doń z końcem XVI wieku. Taki układ administracyjny obowiązywał do sejmu grodzieńskiego 1793 roku. Na mocy reformy grodzieńskiej powiaty przasnyski, makowski i różański utworzyły powiększoną ziemię różańską. Dwa lata później tereny te zostały zajęte przez pruskiego zaborcę, zaś w 1798 r. włączone do nowego powiatu pułtuskiego w kamerze płockiej w Prusach Nowowschodnich. Powiat pułtuski w pruskim kształcie przetrwał Księstwo Warszawskie i dopiero w 1867 r. w czasach Królestwa Kongresowego został podzielony na mniejsze jednostki. Krzyżewo znalazło się w nowym powiecie makowskim i pomimo różnych późniejszych zmian ustrojowych w tymże pozostawało za wyjątkiem okresu 1975-1998, gdy powiaty w ogóle nie istniały. Z aktu erekcji, gdy staraniem Junoszy de Zaborowo, podkomorzego zakroczymskiego, bikup płocki Dobiesław Sówka de Gulczewo powołał do życia parafię Płoniawy, nie wynika kto był ówczesnym właścicielem Krzyżewa. Wieś mogła równie dobrze wchodzić wówczas w skład domeny książęcej, jak być częścią latyfundium rodu Junoszów. Przedstawiciel tegoż rodu Dersław de Podosie, kasztelan wyszogrodzki, w latach 1422-1425 drogą wymiany dóbr sprowadził do Chodkowa i Bobina drobną szlachtę herbu Kościesza – przodków Chodkowskich i Bobińskich. Podobnie mogło być i w przypadku protoplasty Krzyżewskich.
Szlachta z Krzyżewa w XV-XVI wieku
Najstarsze wzmianki o drobnej szlachcie we wsi Krzyżewo, pochodzą z akt Metryki Księstwa Mazowieckiego (przechowywanych w AGAD w Warszawie) oraz Episkopaliów płockich i pułtuskich (w Archiwum Diecezjalnym w Płocku i AGAD). W 1451 r. wzmiankowany jest Maciej de Krzyżewo mąż Katarzyny de Załęże, która to Katarzyna wraz ze swymi siostrami rozliczała się z dziedzicami Załęża z posagu z dóbr rodzicielskich. Rzecz się działa w Różanie przed obliczem Sławomira de Krasne, sędziego makowskiego i różańskiego [MKsM, sygn. 5, k. 85v]. W 1469 r. pojawia się Jerzy de Krzyżewo [MKsM, sygn. 5, k. 116v]. W 1473 r. Mikołaj de Krzyżewo czyni na swych dobrach zapis na rzecz proboszcza i parafii w Makowie [MKsM, sygn. 6, k. ???]. W 1479 r. dochodzi do podziału dóbr pomiędzy dziedzicami Krzyżewa (rodzeństwem stryjecznym) – pierwszy dział dla Mikołaja, syna Piotra i jego rodzeństwa obejmował 15 włók koło granicy podoskiej (przyszłe Krzyżewo-Borowe i – Marki), a drugi dla Jerzego, syna Męcimira i jego rodzeństwa 20 włók od granicy karniewskiej od kąta czyli węgła lasu zwanego Różanica do rzeki Orzyc (przyszłe Krzyżewo-Nadrzeczne i – Jurki) [MKsM, sygn. 6, k. 312]W 1483 roku Małgorzata de Krzyżewo, żona Aleksego, mieszczanina przasnyskiego, w swym testamencie zapisała 3 kopy groszy na budynki parafii w Przasnyszu i dalsze 3 kopy groszy na miejscowych duchownych, mężowi swemu 3 1/2 kopy groszy, zaś prezbiterowi Mikołajowi 20 groszy. Zapisy te miały pochodzić z 3 włók w Krzyżewie, współdziedzicznych z jej braćmi [Ep, sygn.10, k. 534-535]. W 1487 r. szlachetny Jerzy de Krzyżewo potwierdził zapis swej siostry i zobowiązał się wypłacić 6 kop groszy księdzu Michałowi, plebanowi w Przasnyszu na rzecz duchowieństwa i kościoła [Ep, sygn. 10, k. 536]. W 1489 r. doszło do procesu przed sądem biskupim w Płocku pomiędzy Stanisławem prepozytem pułtuskim a szlachetnym Mikołajem de Krzyżewo, o to, że tenże Mikołaj zabrał gwałtownie kmieciom z dóbr Obryte, należących do uposażenia tegoż prepozyta, 2 woły i 14 owiec, sprzedał je i obrócił na swoją korzyść. Nadto domagał się od kmieciów pieniędzy [Ep, sygn. 10, k. 686-687]. W 1508 r. przed tymże sądem rozstrzygano spór pomiędzy szlachcicem Marcinem Krzyżewskim (po raz pierwszy nazwisko odnotowane w tejże formie!) a Mikołajem, plebanem w Karniewie [Ep, sygn. 16, k. 300]. W 1511 r. w sporze pomiędzy Pawłem Podoskim, proboszczem parafii w Podosiu a Jakubem, plebanem w Bogatem, świadkami tegoż pierwszego byli Jan pleban w Węgrzynowie oraz najstarsi wiekiem mieszkańcy parafii Podosie szlachcic Mikołaj Krzyżewski, szlachcic Mikołaj de Chodkowo i pracowity Jan, poddany z Podosia. Spór między duchownymi szedł o dziesięcinę pobieraną z Wielodroża [PTK, sygn. 1, k. 126]. W najstarszych partiach z akt ciechanowskich grodzkich wieczystych występuje szlachetny Andrzej, syn Jerzego de Krzyżewo pod rokiem 1512 [CGW, sygn. 5, k. 50v]. W 1520 r. na Akademię Krakowską zapisali się Piotr i Paweł, synowie Andrzeja de Krzyżewo w diecezji płockiej [AS, t. II, s. 199].
Rozpad gniazda i rozrodzenie
Wraz z rozradzaniem się Krzyżewskich i kolejnymi podziałami ziemi – gniazdo Krzyżewo rozpadło się na 4 przysiółki tworząc w ten sposób okolice o nazwach -Stare Jurki, -Marki, -Podburzne (potem Borowe) i -Nadrzeczne. Dwie ostatnie nazwy mają pochodzenie topograficzne czyli pod borem podoskim i nad rzeką Orzyc. Dwie pierwsze od imion wybitnych członków rodu – Jerzego, o którym było już wcześniej i Marka, który żył w I połowie XVI wieku i był wnukiem Mikołaja, który w 1479 roku brał pierwszy dział. Przy czym siedlisko Jerzego znajdowało się w miejscu najstarszej osady.
W regestrze łanowego z 1567 roku tak się przedstawia obraz owej okolicy:
1. Krzyżewo-Marki – Stanisław syn +Marka z włók dwu folwark i trzech ogrodów po 4 grosze płaci 1 złp. 6 groszy.
2. Krzyżewo-Podburzne – [puste miejsce – możliwe, że wówczas jeszcze nie było to gruntów uprawnych, tylko same lasy].
3. Krzyżewo-Stare Jurki:
a. Bartosz, syn +Jakuba z półwłóczka – 6 groszy,
b. Maciej, syn +Jana z półwłóczka – 6 groszy,
c. wdowa po +Jakubie z synami z półwłóczka – 6 groszy,
d. Barbara i Anna, córki +Piotra z ćwierci – 3 grosze,
e. Jerzy, syn +Mikołaja z półwłóczka i od ogrodu po 4 grosze – 10 groszy,
f. Szczęsna wdowa po +Szczęsnym od ćwierci i od ogrodu po 2 grosze– 5 groszy.
Razem 1 zł p. 6 groszy.
4. Krzyżewo-Nadrzeczne:
a. Piotr i Maciej, synowie +Marcina z włóki i od 4 ogrodów tylko na ogrodziech po 2 grosze – 20 groszy.
b. Mikołaj, syn +Jana z włóki – 12 groszy.
Razem 1 złp. 2 grosze. [AGAD, ASK, dział I, sygn. 39, k. 806v-807].
Powyżsi trzej dziedzice Krzyżewa-Nadrzecznego kilka lat wcześniej, w 1563 r., płacąc podatek ze swej wsi odcisnęli swą pieczęć rodową Grzymała-Ślasa [Wittyg]. Widać przy tym ogromną nierówność demograficzną wśród Krzyżewskich. Po Mikołaju pochodzi tylko jeden Stanisław, który ma własność o charakterze folwarcznym. Po Jerzym aż męskich 6 potomków, którzy współdziedziczą z wdowami i siostrami – tworząc własność drobną. Równocześnie coraz liczniejsi Krzyżewscy, zwłaszcza w Krzyżewie-Jurkach, przyjmują dla odróżnienia się liczne przydomki. W źródłach sądowych pojawiają się następujące: Jurkowicz (Jurczak), Oprzędek, Woźny, Saruba, Iglarz, Pietrzyk. Rozrodzenie to można obserwować dzięki licznie zachowanym aktom grodzkim i ziemskim – makowskim, różańskim, ciechanowskim, przasnyskim – a więc spuściźnie sądów szlacheckich, do których Krzyżewscy często i chętnie uczęszczali, tak w sprawach cywilnych – obrót ziemią i pieniądzem, intercyzy małżeńskie, a także i kryminalnych – pobicia, napaści, dyshonory.1614, PZW, sygn.5, k.145; #Małgorzata Mamińska, wdowa po +Wojciechu Chodkowskim de Chodkowo-Załogi, a obecna żona Adama Krzyżewskiego de Krzyżewo-Borowe w asystencji męża ceduje Jakubowi i Zofii Chodkowskim, dzieciom swym z I małżeństwa zrodzonym całe swe sumy posagowe zapisane jej przez I męża.1621, PZW, sygn.6, k.494; #Marcin Chodkowski, syn Grzegorza de Chodkowo–Kuchny uwalnia Jakuba Krzyżewskiego, syna Adama de Krzyżewo-Marki od spraw sądowych.1627, PZW, sygn.7, k.183; #Mikołaj Krzyżewski seu Bobiński, syn Macieja de Krzyżewo-Jurki kwituje Macieja, syna +Macieja i Pawła, syna Michała, obu Chodkowskich de Chodkowo Wielkie z posagu zapisanego przez +Józefa Chodkowskiego, syna Michała de Chodkowo Wielkie, stryja Macieja, a brata Pawła, zmarłego bezpotomnie, swej żonie, a siostrze kwitowanego +Zofii Bobińskiej w aktach grodzkich makowskich na połowie swych dóbr. 1690, CGW, sygn.101, k.222; #Maciej, Andrzej, Agnieszka, żona Władysława Chodkowskiego, Anna, żona Stanisława Krzyżewskiego, wszyscy Krępscy, dzieci +Jana i +Marianny Gadomskiej, gdzie Agnieszka i Anna działają w asystencji swych mężów, cedują Wojciechowi Rogowskiemu, synowi +Wawrzyńca i Wojciechowi Bobińskiemu, synowi +Jana swe prawa do 800 złp. posagu i wiana, zapisanych przez +Tomasza Chodkowskiego swej żonie, a matce cedujących +Mariannie Gadomskiej w aktach przasnyskich ziemskich w 1631 r. 1787, MGRiO, sygn.4, k.187: #Jan, Ludwik, Wawrzyniec i Maciej Chodkowscy, synowie +Macieja, wnuki +Kazimierza oraz Ewa Chodkowska, córka +Piotra, wnuczka +Stefana, prawnuczka tegoż +Kazimierza, żona Macieja Krzyżewskiego, wszyscy ze wsi Ślasy-Złotki, pozwani przez Teofilę, żonę Fabiana Nosarzewskiego, Mariannę, żonę Franciszka Grzybowskiego, Teresę, żonę Józefa Pomaskiego, Jadwigę, żonę Andrzeja Żabielskiego, w asystencji swych mężów i pannę Reginę, wszystkie córki +Franciszka Pomaskiego o wypłacenie kar za rany i pobicia, jakie prezentował w aktach makowskich ich ojciec +Franiciszek Pomaski, i które zadanie zostało udowodnione +Kazimierzowi Chodkowskiemu i jego synom +Maciejowi i +Stefanowi Chodkowskim. 1789, MGRiO, sygn.2, k.017; #Rozgraniczenie gruntów między dobrami Urbana i Marcina Ślaskich, Franciszka Mroczkowskiego, Tomasza Leśnikowskiego, Marcina i Wiktora Chrzanowskich, Macieja Krzyżewskiego, dziedziców części wsi Ślasy-Złotki a dobrami Piotra i Michała Chrzanowskich zwanych Jezuski, Pawła Chodkowskiego, Stefana Gutowskiego i Jana Pomaskiego dziedziców części wsi Zelki.1791, MZW, sygn.6, k.005-006; #Paweł Chodkowski, syn +Wincentego zapisuje Franciszce, córce Antoniego Krzyżewskiego, a wnuczce +Felicjana, dziedzica części wsi Krzyżewo-Jurki, Krzyżewo-Borowe, Chodkowo-Kuchny i Barbary ze Stojeckich, żonie swej 24 złp. otrzymane od Antoniego Gutowskiego, na swych dobrach Zelki-Dąbrowne.1792, MZW, sygn.6, k.188-189; #Stanisław Krzyżewski, syn +Andrzeja i jego żona Barbara Gutowska zapisują Jackowi Chodkowskiemu, synowi +Adama i +Julianny z Bieńkowskich, dziedzicowi części wsi Mossaki-Rukle, przyszłemu swemu zięciowi 200 złp. na poczet posagu ich córki Ewy, na swych dobrach Krzyżewo-Nadrzeczne. Zaś Jacek zapisuje swej przyszłej żonie 600 złp. posagu i wiana na dobrach swych. Swe ślady zostali również w aktach kościelnych – zwłaszcza konsystorza pułtuskiego, np. z roku 1555 – testament Adama de Krzyżewo, syna +Mikołaja, altarysty w parafii Podosie przy ołtarzu Św. Anny (wśród osób wymienionych w tymże testamencie pojawia się szlachcice Krzyżewscy – Mikołaj zwany Iglarz, bratankowie Marek i Stanisław, Bartoszowa i Jan) [PTK, sygn. 3 , k. 71], z 1622 r. – testament Walentego Krzyżewskiego, spisany w Krzyżewie-Nadrzecznym [PTK, sygn. 5, k. 145-146], zaś z 1637 r. – testament Mikołaja Krzyżewskiego, spisany w Kobylinie w par. Węgrzynowo [PTK, sygn. 5, k. 368]. Wedle pogłównego z roku 1676 r. dla powiatu makowskiego są tu następujący dziedzice z rodu Krzyżewskich: Grzegorz (Cieciórki), Tomasz, syn +Jana (Orzyc), Mateusz, syn +Jana, Wawrzyniec (obaj Krzyżewo-Jurki), Andrzej, syn +Piotra, Jerzy, Marcin, Hieronim (wszyscy Krzyżewo-Borowe), Mikołaj, syn +Walentego, Wawrzyniec, Marianna wdowa po +Wojciechu, Stanisław (wszyscy Krzyżewo-Nadrzeczne), Wojciech, syn +Jana (Chełchy-Cibory), Augustyn i Szymon, syn +Macieja (obaj Krzyżewo-Marki) [BN, RPPW, mf. 1856].
Krzyżewscy uczestniczą w elekcjach królów:
• w 1632 r. na Władysława IV z ziemią różańską głosowali Mateusz i Wojciech komornik ziemski różański,
• w 1669 r. na Michała Korybuta-Wiśniowieckiego z ziemią różańską
– 13 Krzyżewskich: Andrzej, Augustyn, Grzegorz, Hieronim, Jan, Jerzy, Marcin, Stanisław, Stanisław, Szymon, Tomasz, Wacław, Wawrzyniec,
• w 1733 r. na Stanisława Leszczyńskiego z województwem mazowieckim
– Eustachy, Paweł, Tomasz i Wojciech.
W przeciągu XVIII i XIX wieku Krzyżewscy pojawią się jeszcze jako dziedzice częściowi także we wsiach na terenach parafii Krasne, Gąsewo, Maków, Szwelice, Nasielsk, Pniewo, Nowa Wieś Kościelna, Sieluń. Krzyżewscy z okresu zaborów zaliczali się do ubogiej szlachty („miełkopomiestnaja szlachta”), której nawet nie udało się przeprowadzić skutecznie ani jednego wywodu przed Heroldią Królestwa Polskiego. Natomiast Krzyżewscy przyznający się do herbu Grzymała dowodzili z sukcesem swego szlachectwa przed deputacjami gubernialnymi kijowską (1817 rok) i podolską (1802 i 1852 rok). Ich wywody wymagają przyszłych badań na terenie archiwów ukraińskich [Boniecki, Uruski]. Co ważne – herbu Grzymała nie wzięli sobie z powietrza, ani sąsiedniej kartki z herbarza Niesieckiego. Publikacja Wittyga, potwierdzająca Grzymałę w 1563 roku, wydana została dopiero w 1908 roku.
Inni Krzyżewscy
Obok Krzyżewskich herbu Grzymała, pochodzących z makowskiego Krzyżewa, znany jest inny ród Krzyżewskich herbu Prus. Ich gniazdem jednakże była wieś Krzyżewo w ziemi bielskiej na Podlasiu. Ród ten wymarł w XVII w. [Kapica, Boniecki, Uruski]. Nazwisko to także było spotykane wśród mieszczan. Na przykład w 1786 r. król Stanisław August ogłosił kaduk na ruchomości i sumy pozostałe po +Antonim Krzyżewskim, mieszczaninie warszawskim, zmarłym bez sukcesorów do 8 stopnia komutacji rzymskiej i przyznał tenże majątek szlachcicowi Maciejowi Stokowskiemu [AGAD, KK, sygn. 80, dział II, k. 42].
Historia Prusów
( Jan R. Krzyżewski, Jerzy Leopold Krzyżewski)
Wprowadzenie
Zastanawiając się nad kształtem szkicu poświęconego rodzinom Krzyżewskich pieczętujących się herbem Prus I, a jest to jeden z najstarszych klejnotów polskich, postanowiłem najpierw przybliżyć czytelnikom historię plemion zamieszkujących tereny dzisiejszych Mazur i Warmii, których wpływy przez setki lat sięgały aż po Królewiec. Od nich to właśnie wszystko się zaczęło. Przybyli na te tereny około V w. przed narodzeniem Chrystusa, po raz pierwszy wyłonili się z dziejów na przełomie starożytności i wczesnego średniowiecza, jednakże pierwsza odnotowana wzmianka o ich istnieniu pochodzi dopiero z IX w., gdzie w dokumencie tzw. „Geografa Bawarskiego”, między Wisłą a Niemnem pojawił się lud „Bruzzi”. Pochodzeniem tego ludu zainteresował się Lech Z. Niekrasz i wydał niezwykle interesującą książkę noszącą tytuł „Gdzie jesteście, Prusai ?”.Autor ten, to pasjonat wiedzy o Prusach i ich wielki orędownik. Stąd też z powyżej książki można czerpać informacje, jak z nieprzebranej krynicy, chociaż musimy czynić to ostrożnie i zdawać sobie sprawę z faktu bardziej publicystycznego, a mniej historycznego charakteru tego opracowania. Ale przecież nam to nie przeszkadza, gdyż cenna jest każda wiedza na temat Prusów, choćby nawet była ona nieco zbeletryzowana. Zacznijmy więc tę opowieść od XIII w. dokonując opisu sytuacji, w której znaleźli się Prusowie podbici przez zakon rycerski Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Najpierw jednak ogólne sprostowanie. Krzyżacy nigdy nie byli rycerzami, choć taką nazwą wówczas operowano, a stanowili europejską zbieraninę pospolitych awanturników, złoczyńców i bandytów, których pod swoje skrzydła przygarnął Zakon, aby z ich pomocą ujarzmić i zniewolić wolne dotychczas szczepy autochtonicznych Bałtów . Mówimy Zakon przygarnął, lecz pamiętajmy, że jego funkcjonowanie już w założeniu oparte było na zbójeckich zasadach. Szacuje się, że z chwilą pojawienia się Krzyżaków na rubieżach Księstwa Mazowieckiego i w pierwszych latach ich ekspansji na ziemie Prusów, niejako „na powitanie” wymordowano ponad 50% populacji rodowitych mieszkańców. Dalsze 10 % uciekając przed mieczem i ogniem przedostało się na Litwę, Ruś i do dzisiejszej Polski(o nich właśnie jest ten szkic). Było więc to, posługując się językiem współczesnym, zwyczajne ludobójstwo, które wówczas nazywano akcją chrystianizacyjną, szerzeniem wiary i nawracaniem pogan. Ludy te choć wiele lat opierały się wpływom cywilizacji zachodniej i choć przez stulecia nie chciały mieć nic wspólnego z wiarą, której wyznawcy co innego głosili, a co innego robili, uległy wreszcie przed przemocą znaczoną krwią i czarnym krzyżem. Ich największą winą nie było jednak to, że byli poganami, ani nawet to, że wykazywali chęć zbrojnej obrony własnych terytoriów, ale fakt, że byli suwerenami na własnej ziemi od półtora tysiąca lat.(Jedna z najstarszych w Europie społeczności ). Trzeba więc było ich zniszczyć, a każdy opór do cna wypalić żelazem. To nie byli nieokrzesani ludzie ukrywający się w niedostępnej głuszy leśnej oddzielonej od reszty świata mokradłami i jeziorami, a społeczeństwo żyjące w związkach plemiennych (przez co stali się łatwą zdobyczą), posiadające własną kulturę i kierujące się bliskimi nam dzisiaj zasadami sprawiedliwości społecznej i prawie współczesnym kodeksem moralnym. Wszyscy ludzie byli tam wolni, a najwyższą władzę w tej społeczności stanowił wiec, czyli pierwowzór współczesnego majdanu znanego nam z Ukrainy. Jako przykład tego ładu wewnętrznego, który obowiązywał Prusów. Niekrasz wymienia epizod wojenny odnotowany w kronikach, przywołujący wydarzenia z 1331r. czyli bitwę pod Płowcami, w których to zmaganiach Krzyżacy chcieli posłużyć się Prusami aby wymordować polskich jeńców. Choć „szlachetni” rycerze wydali swoim „dzikim” poddanym wyraźny rozkaz, oni odmówili jego wykonania. Prusowie choć niedostatecznie skonsolidowani w walce przeciwko najeźdźcy, do końca XIII wieku aż trzykrotnie zrywali się do walki powstańczej próbując poszarpać krępujące ich więzy. Walczyli ofiarnie i ginęli masowo spokojni o przyszłość swoich dusz, które miały ożywiać kolejne zastępy walecznych Prusów.
Bitwa pod Grunwaldem, to następne wielkie i brzemienne w skutki wydarzenie militarne, ale też i polityczne. Szacuje się, że w tych zmaganiach niezwykle pozytywną rolę odegrał 5-cio tysięczny oddział lekkozbrojnych Prusów, przyprowadzony na teren zmagań przez Krzyżaków. Wykazany przez nich brak woli walki i działania wyraźnie sprzyjające siłom sprzymierzonym, a także z drugiej strony , niezwykła aktywność destrukcyjna Prusów z Chorągwi Chełmińskiej, przesądziły w/g historyków niemieckich o losach bitwy i klęsce Zakonu pod Grunwaldem. Należałoby tych dzielnych ludzi zawsze wspierać i politycznie i militarnie, gdyż mogli stanowić przeciwwagę w zmaganiach z Zakonem. Taki były interesy Rzeczypospolitej. W celu wywołania destrukcji w Zakonie, Prusowie zdecydowali się nawet powołać do życia organizację spiskową „Związek Jaszczurczy”, który miał wychodzić naprzeciw podobnym inicjatywom polskich sojuszników. A co robili Polacy? Wtedy i jeszcze wielokrotnie później karmili Prusów niewdzięcznością, bywało, że wrogością, a w najlepszym wypadku obojętnością. Nigdy Polska nie poparła tych lokalnych inicjatyw rezygnując ze stworzenia wspólnych, barier ochronnych wymierzonych przeciwko ekspansji zbirów w białych płaszczach na tereny polskie i skierowanych przeciwko wynaradawianiu Prusów. Nawet działania Związku Pruskiego zostały zignorowane przez naszych dziadów. Natomiast szczytem naiwności politycznej było wyrażenie zgody przez króla Zygmunta I Starego na sekularyzację Zakonu i Hołd Pruski, co w konsekwencji doprowadziło do rozbiorów Rzeczypospolitej. To był śmiertelny błąd polityczny. A ten następny, do którego doszło w tym samym 1525 roku, co prawda nieco lżejszy gatunkowo, lecz brzemienny w skutkach i zdecydowanie negatywnie rzutujący na wzajemne stosunki między Polakami a Prusami? Myślę tu o udziale wojsk polskich w tłumieniu chłopskiego Powstania Sambijskiego. Krok po kroku niszczyliśmy resztki wzajemnych dobrych stosunków, zupełnie nie dostrzegając zagrożenia pruskiego. Tylko ślepcy polityczni mogli nie zauważyć powtarzających się aktów wrogości w stosunku do naszego kraju, nie wyciągać wniosków wynikających z ekspansywnej polityki Krzyżaków i ich następców, nie dostrzegać konsekwencji zniszczenia wolnych ludów bałtyckich, zagrabienia ich terytorium, a nawet przywłaszczenia sobie nazwy własnej ich ziem. Ta bierność polityczna doprowadziła do rozbiorów Polski. Szliśmy dokładnie drogą gnębionych przez całą Europę Bałtów i tylko dlatego, że byliśmy większym narodem potrafiącym głośno artykułować swoje aspiracje i dzięki niezwykle sprzyjającej sytuacji politycznej, która ukształtowała się w czasie I wojny światowej, udało się nam uniknąć losu ludów Prusai. A teraz czas przejść do sedna sprawy. Oczywiście rzecz podaję w olbrzymim skrócie i uproszczeniu.
Prusai na ziemiach polskich
Migracja Prusów na tereny Królestwa Polskiego odbywała się w różnych kierunkach i nasilała się z różnych powodów nie związanych jednak z naszą trudną, sąsiedzką koegzystencją. Ale sąsiedztwo nasze notuje się dopiero od IX, a wcześniej oni żyli spokojnie wśród swoich bagien i jezior, a nas gnało coś po Europie, co później historycy nazwali „wędrówką ludów”. Wreszcie plemiona słowiańskie, widać zmęczone tą wędrówką, osiadły na stałe między Wisłą a Bugiem i od razu ruszyły do boju z plemionami z północy, bo przecież nie godzi się pokojowo współżyć z sąsiadem. W przerwach pomiędzy wyprawami, najczęściej łupieskimi i to z obu stron, nasze niewielkie społeczności przenikały się bezkonfliktowo i nikt dzisiaj nie wie ile w nas krąży wspólnej, braterskiej krwi. Bez wątpienia jednak, a na to wskazują przeprowadzone badania genealogiczne, onomastyczne i genetyczne Prusowie żyją nie tylko wśród nas, lecz również w nas. Główne fale tej migracji, szczególnie na tereny północnego Mazowsza, następowały właśnie z uwagi na opisane powyżej, nasilające się w XIII w. represje krzyżackie, a ich odpowiedzią były powstania miejscowej ludności. Stąd też, jak zauważa historyk profesor Jadwiga Chwalibińska, zdarzenia te łatwe są do odczytania, gdyż powodowały nasilenie akcji osiedleńczej. To wtedy właśnie na Mazowszu pojawiły się rody rycerskie pieczętujące się różnymi odmianami herbu Prus. Nobile ci, bo tak nazywano szlachtę Prusów najpierw zasiedlili tereny wokół Tarczyna i Grójca, a kolejne fale zatrzymały się w okolicach Różana, Ostrołęki, Mławy i Łomży. Osadnicy ci, co jest naturalne, trzymali się razem i swoje siedziby nazywali od ziem z których pochodzili. Stąd nagle w żywiole polskim pojawiły się takie nazwy jak np.. Prusy, Prusinowo, czy Pruska Mała, a jak twierdzi znawca zagadnienia Sławomir Klec- Pilewski, potomek naczelników ziemi Rezja, wywodzący dzieje swojej rodziny z Kleców k/Kwidzynia, co drugi mieszkaniec północnego Mazowsza posiada domieszkę krwi Prusów. Obywateli o tym nazwisku notuje się w kraju ponad 7 tysięcy. Niekrasz na końcu swojej książki zamieszcza wykazy rodzin szlacheckich, a są ich setki, które wywodzą swoje pochodzenie, podobnie jak Klec-Pilewski z terytorium Prusów. Do nich między innymi zaliczył, wymienię tylko tych bardziej znanych: Głowackich używających herbu Prus, Skłodowskich wywodzących się z ludu Skłodoi, Dąbrowskich podobno pochodzących z Pomezanii, no i oczywiście Krzyżewskich, którzy jak wiadomo oprócz klejnotu Prus I pieczętowali się drugim herbem Grzymała.
Jak wspomniałem różne były przyczyny migracji Bałtów na tereny sąsiadów. Najpoważniejszą wymieniłem powyżej, ale były też i inne. Do nich możemy zaliczyć wojny toczone przez naszych władców np. Bolesława Krzywoustego i przywożone z nich łupy, do których starym zwyczajem zaliczano ludzi zniewolonych, czyli jeńców i brańców. Początkowo oni także odróżniali się od ludności wśród której kazano im żyć. Profesor Grzegorz Białuński uważa, że takie skupiska ludności, niegdyś obcej, widoczne są do dzisiaj na Śląsku i w Małopolsce, szczególnie w pobliżu Krakowa, Buska i Opatowa. Jeszcze inni Prusowie dobrowolnie przemieszczali się na tereny dzisiejszej Litwy i Białorusi. Wówczas na wagę złota cenieni byli specjaliści od przepraw wodnych, a jak wiemy Prusowie z uwagi na bagna i jeziora, wśród których mieszkali, uważani byli za biegłych w budowie mostów. Koło Lidy, Grodna i Słonimia powstały więc skupiska rzemieślnicze dawnych Prusów. Gdy dzisiaj spojrzymy na mapę I Rzeczypospolitej i przypominamy sobie nazwiska ludzi zamieszkujących tereny dzisiejszej Ukrainy, Podola i nawet Bukowiny, ze zdziwieniem dostrzeżemy wśród tamtejszej, miejscowej ludności rodziny Krzyżewskich. To również byli osadnicy, częściowo zmuszeni do emigracji, których los rzucił na tzw. „dzikie pola” i tam się osiedlili i rozrodzili, ale także byli wśród nich dawni nobile, Prusowie, którzy w drodze zakupów weszli w posiadanie majątków ziemskich na południowych rubieżach naszej ojczyzny. Wielu przedstawicieli plemion z Pomorza i półwyspu Sambijskiego zatrzymało się aż na Morawach i Słowacji. Jedno jest pewne i tu można przyklasnąć Białuńskiemu, że migracje Prusów na tereny polskie zdecydowanie osłabiły opór ich krewnych walczących z Zakonem. A to już było elementem niekorzystnym dla naszego kraju, gdyż Krzyżacy po pokonaniu Bałtów zwrócili się w następnej kolejności przeciwko Rzeczpospolitej. Można by długo snuć opowieści o naszych wspólnych korzeniach i bliskich powiązaniach. Jedno można stwierdzić z pewnością. Bez wątpienia nasza kultura wiele by straciła, gdyby wśród nas zabrakło Prusów i przypuszczam także, że Polska bez nich wyglądała by inaczej. A teraz na zakończenie tych refleksji, oddaję głos kuzynowi Jerzemu Leopoldowi Krzyżewskiemu, którego rodzina od zawsze przyznawała się do herbu Prus I (patrz książka „Krzyżewscy – Sekrety starej skrzyni”).
Krzyżewscy herbu Prus I
„Herb Prus I – zawołanie Turzyna, przedstawia w polu czerwonym półtora krzyża srebrnego, tj. bez lewego, dolnego ramienia. Nad hełmem w koronie, ramię zbrojne z mieczem. Labry czerwone podbite srebrem. Opisując herb trzeba wiedzieć i pamiętać o tym, że heraldyczne strony tarczy odczytuje się z pozycji trzymającego ją , a więc strona prawa jest tam , gdzie stojący przed nami przodem do nas rycerz ma prawą rękę . Nie przestrzega tej zasady część współczesnych nam heraldyków i stąd wizerunek herbu Prus I często przedstawiany jest niezgodnie z zapisem heraldycznym. Za jednego z pierwszych pieczętujących się tym herbem, Bartosz Paprocki w swoim Herbarzu, wymienia w 1061 roku św. Stanisława ze Szczepanowa, biskupa krakowskiego. Natomiast Starykoń -Kasprzycki, w Polskiej Encyklopedii Szlacheckiej, utrzymuje, że herb ten po raz pierwszy pojawia się w źródłach pisanych w 1389 roku jako Turzyna. Dopiero gdy w roku 1455, bogaty Turzynita nazwiskiem Wacław Petryczyn, przesiedlił się z Małopolski do Prus, a podczas wojny prowadzonej z Prusami, pomny swojego polskiego pochodzenia, przeszedł z hufcem zbrojnym na stronę króla Kazimierza Jagiellończyka, otrzymał dnia 30.06.1455 roku udostojnienie herbu przez dodatek małej Pogoni w hełmie, czyli ramienia zbrojnego z mieczem i proklamację Prus. Jan Długosz najwybitniejszy kronikarz naszego średniowiecza uważany za ojca polskiej heraldyki, autor pierwszego polskiego herbarza w „Insignia seu clenodia incliti Regini Poloniae” o rodzie Prusów pisał : PRUSSOWYE – Prutenorum antiquorum genus ex tribus principibus , qui in Poloniam ex Prussia facinore admisso profugientes familiam suam propagaverunt .PRUSOWIE –Ród starożytnych Prusów , od trzech książąt się wywodzący , którzy dopuściwszy przestępstwa zbiegli z Prus do Polski i rodzinę swą rozkrzewili .
Idąc za innymi heraldykami (Kasper Niesiecki, Seweryn Uruski) Krzyżewscy herbu Prus I – wzięli nazwisko od wsi Krzyże, w powiecie zambrowskim, następnie przesiedlili się na Podlasie, i inne tereny Polski. I tu nasuwa się pewna wątpliwość , a zarazem pewna teoria co do tego zapisu , czy Krzyżewscy wzięli nazwisko od wsi Krzyże , czy wieś może nie tyle od Krzyżewskich, co od herbu Prus I na tarczy którego figuruje krzyż /półtora krzyża /nazwę tę otrzymała .Jak wiadomo trzonem każdej chorągwi rodowej , byli rycerze opancerzeni , walczący mieczem , kopią, toporem , siedzący na silnych koniach i należący do jednego rodu .Ponieważ zbroje kryły twarze, znakiem rozpoznawczym było zawołanie , hasło rodzinne ,okrzyk bojowy .Znakiem zaś wizualnym był proporzec z herbem oraz kolory i elementy herbowe na ubiorach , hełmach i tarczach. Poza rycerzami w skład chorągwi wchodzili konni, kusznicy, piesi łucznicy, giermkowie, czeladź, również w herbowych kolorach. Rycerze oraz ich czeladź, którzy osiedli na ziemi w powiecie zambrowskim byli utożsamiani ze znakiem krzyża noszonym nie tylko na tarczy ale również na innych elementach stroju, przez co miejsce gdzie się osiedlili zwane było Krzyże. Tak jak od Małachowskich herbu Nałęcz powstał Nałęczów, Zamoyskich herbu Jelita powstał Jelitów /pierwsza nazwa Tomaszowa Lubelskiego /, od Chrzanowskich herbu Poraj – Poraj, Potockich herbu Pilawa – Pilawa, dlaczego więc od Krzyżewskich, których w herbie był krzyż nie mogła powstać miejscowość o nazwie Krzyże. Przynależność do stanu rycerskiego za szerokie swoje przywileje zobowiązywała szlachtę nie tylko bronić kraju i uczestniczyć w wyprawach wojennych, ale również do czynnego uczestniczenia w życiu społecznym /elekcje, sejmiki /, co było powodem częstego przebywania poza domem. Pieczę nad wsią i dobytkiem powierzano zaufanym zarządcom nie zawsze będącymi pochodzenia szlacheckiego, których za ich oddanie i wierną służbę często nobilitowano i przyjmowano do własnego herbu. Zdarzały się też przypadki samowolnej zmiany herbu na inny. Najczęściej były to zmiany powodowane chęcią odróżnienia jednych rodzin tego samego herbu od innych zamieszkałych w najbliższej okolicy lub zaznaczenie odrębności grupy osiedlającej się na innych terenach czy kresach Rzeczypospolitej . Największa grupowa adopcja odbyła się po Unii Horodelskiej w 1413 roku, gdy rody polskie przypuściły do swoich herbów rody zamieszkujące Litwę i Podlasie. Idąc dalej za Krzyżewskimi herbu Prus I, Niesiecki wymienia (ale nie wyraża herbu) Wojciecha, komornika ziemi rożańskiej i Mateusza 1632 rok, oraz Stanisława 1705 rok, który podpisał konfederację krakowską. W Herbarzu Adama Bonieckiego wydanym w Warszawie w 1909 roku, znajdujemy zapis, który przetaczam dosłownie :„KRZYŻEWSCY h. PRUS I- szy z Krzyżewa, w ziemi bielskiej. Mikołaj Krzyżewski sprzedał 1449 r. część Krzyżewa /Mil./.Urban, Wojciech i Stanisław Piotrowicze i Jakób Janowicz, dziedzice Krzyżewa, stawili na popis 1528 r. jednego konia /Jabł./.Mikołaj, syn Jana, 1544 r. Barbara, córka Jakóba, ….żona Jakóba Szredzińskiego 1544 r. Marcin i Kazimierz, synowie Urbana, 1548 r. /Mil./ Łukasz,1577 roku miał dom w Knyszynie, a 1580 r. dziedziczyli na Krzyżewie Mydłkach, Wojciech, syn Szczepana i Marcin, syn Urbana, a na Roskach Włodkach, Idzi Rosko Krzyżewski /Jabł./.”
Nie mogę zgodzić się z Adamem Pszczółkowskim” – konstatuje Jerzy Leopold Krzyżewski -„który podaje, że ród ten wymarł w XVII wieku, gdyż część Krzyżewskich herbu Prus I, w księgach metrykalnych i w zapisach heraldycznych występuje nie tylko na Mazowszu, ale i w ziemi krakowskiej jak i też na terenach wschodniej Polski. Dowodem na to, jest rodzina Juliusza Krzyżewskiego, syna Bohdana”, zaprezentowana wyczerpująco w opracowaniu Jana R. Krzyżewskiego pt. „Krzyżewscy – sekrety starej skrzyni” i w niektórych szkicach rodzinnych zamieszczonych w tej książce).
Niestety, wojny światowe, a wcześniej niewola i eksterminacyjna wobec naszego narodu polityka zaborców spowodowała spustoszenia w gromadzonych dokumentach rodzinnych i wywołała niepowetowane straty w psychice rodaków budząc w nich dążność do wybicia się wśród obcej społeczności, co odbywało się z niekorzyścią dla własnego narodu i dla poczucia dumy z przynależności do rodu starożytnych Prusów, czy też współżyjących z nimi Polaków. Było to efektem konsekwentnie realizowanej przez Krzyżaków, Prusaków i Moskali polityki wynaradawiania miejscowej ludności, ale do końca udało im się zrealizować jedynie plan zgermanizowania i zniszczenia Prusów. Zadanie to wykonali niezwykle starannie, z pruską precyzją i tak skutecznie, że mało kto dzisiaj pamięta o Bałtach, a nazwa Prusy kojarzy się jedynie z niemiecką butą i przemocą. Nam, co prawda historia zaoszczędziła ostatecznej zagłady, lecz zaborcy tak dokładnie wyprali nasze umysły i wyczyścili domowe archiwa, że wielu z nas zamiast dokumentów świadczących o wcześniejszych nobilitacjach i wzajemnych związkach z Prusami, posiada jedynie przekazy słowne, gdyż tylko one mogły bezpiecznie przetrwać. Stąd też zaobserwowane przeze mnie sytuacje, że nawet wykształceni kuzyni, noszący nasze nazwisko, sięgają pamięcią zaledwie do dziada, a reszta pozostaje milczeniem. Janusz Tadeusz Krzyżewski zwrócił mi uwagę na wyjątkową perfidię w postępowaniu zaborców. Otóż żądali oni dokumentów stwierdzających szlachectwo, rzekomo po to, żeby potwierdzić wywód przodków, a następnie likwidowali oryginały wydając zainteresowanym jedynie nieuwierzytelnione, nic nie znaczące kopie. (Dysponujemy takim XIX wiecznym rękopisem podpisanym nieczytelnie przez regenta Kancelarii Ziemiańskiej Guberni Kaliskiej (pieczątki brak, za zgodność brak),wydanym Ehrenkreutzom spokrewnionym z Krzyżewskimi). Była to prosta droga wiodąca z jednej strony do pauperyzacji rodzin szlacheckich, a z drugiej strony prowadziła ona do mnożenia znaków zapytania i tworzenia nieprawdziwych opowieści o niegdysiejszej chwale. Niech ten szkic o Krzyżewskich herbu Prus obudzi w nas refleksje i wywoła chęć do rozpoczęcia rzetelnych poszukiwań własnej przeszłości, a gwarantuję, że w miarę wymazywania rodzinnych białych plam ukaże nam się świat niezwykle bogaty, którego odkrycie najpierw zadziwi, a następnie wywoła ogromną satysfakcję z dobrze wykonanego zadania pozostawionego nam w spadku przez dziadów.
Źródło: Jan Romuald Krzyżewski „KRZYŻEWSCY – RODY I RODZINY”. Wszelkie prawa zastrzeżone.